Hey moi Drodzy. Dzisiaj chcialam Was zaprosic na krotka ” randke” z Wojciechem Eichelbergerem.
Kim jest autor? Jednym z najbardziej znanych w Polsce psychoterapeutow, a niegdys – jedna z najwazniejszych postaci w tej linii Zen, ktora zaszczepił w Polsce Philip Kapleau. . Jest takze autorem wielu ksiazek z pogranicza psychologii, antropologii kultury i duchowosci. Warto blizej przyjrzec sie temu wspanialemu czlowiekowi
Zwierzęta są do kochania, nie do jedzenia – mówi Wojciech Eichelberger w rozmowie z Renatą Arendt-Dziurdzikowską
– Czy zwierzęta są do jedzenia?
– Zwierzęta są do kochania, nie do jedzenia.
– Przecież kochamy zwierzęta, ale to nie przeszkadza nam zabijać ich i zjadać, Jak to się dzieje, że jedzenia mięsa nie wiążemy z faktem zabijania, z cierpieniem zwierząt?
– Od dziecka jesteśmy w tej sprawie uczeni hipokryzji. Małe dzieci bardzo kochają zwierzęta. Dziecięca miłość do zwierząt jest naturalna i wszechogarniająca. Gdy byłem dzieckiem, wszystko, co żyje pies, kot, koń, ptak, motyl, robak, ryba, meduza, jaszczurka czy wąż – przedstawiało sobą jakieś zachwycające objawienie. Ku utrapieniu mamy hodowałem z bratem w domu, co się dało. Sporo czasu w dzieciństwie spędzałem na wsi. Pamiętam, jak godzinami przesiadywałem w żłobie u pewnego konia. Uwielbiałem patrzeć, jak zanurza w owies swój wielki pysk, wydmuchuje nozdrzami powietrze i powoli, cierpliwie żuje. To był ogromny pociągowy koń, spokojny i silny. Dobrze było być blisko niego. Moje dziecięce serce pełne było zachwytu i przywiązania do wielu różnych zwierząt. To z nimi przeżywałem swoje pierwsze miłości. Myślę, że niemal każdy dorosły, jeśli mu pamięć dopisuje, odnajdzie w sobie podobne wspomnienia. A mimo to, jak większość dzieci jadłem mięso. Z pewnością któregoś dnia na moim talerzu też wylądowało „mięsko” albo „kotlecik”. Dziecko nie wie przecież, skąd się wzięło „mięsko”. Nie było świadkiem zabijania tego zwierzęcia. Pyta więc rodziców, co to jest. Wtedy wyraźnie zmieszani rodzice mówią mu, że „to taki kawałeczek cielaczka albo kurczaczka, albo świnki. Dziecko jest zaskoczone, zaczyna mieć pierwsze wątpliwości, pyta zatem, co się stało z tym kurczaczkiem. Czy to znaczy, że został zabity? Wtedy słyszy, że został zabity jakiś inny kurczaczek, nie ten, którego zna i lubi. W ten właśnie sposób uczymy się hipokryzji i podwójnej moralności. Rozpoczyna się w nas proces wewnętrznego rozszczepienia na dwie niemajšce ze sobą nic wspólnego części. Jedna przeżywa w związku ze zwierzętami niestety już nieprawdziwe, egzaltowane miłosne wzruszenia, a druga zachwyca się smakiem mięsa i udaje, że nie ma nic wspólnego z zabijaniem. Już jako dzieci całujemy i przytulamy zwierzątka, jednocześnie nieświadomie uczestnicząc w ich zabijaniu.Świat naszych wyższych uczuć oddziela się całkowicie od świata kuchni i stołu. Zwierzęta, które żyją obok nas i mają swoje imiona, nazywamy przyjaciółmi. Cała anonimowa reszta jest do zabicia i zjedzenia. Zaczynamy żyć podwójnym życiem
– Rozmawiałam niedawno z wrażliwym mężczyzną, właścicielem gospodarstwa rolnego. Ma dużo zwierząt, które – jak twierdzi – bardzo kocha. Te, które zabija, sprzedaje, ponieważ nie byłby w stanie ich jeść. Dla swojej rodziny kupuje mięso w sklepie. I jeszcze jeden przykład. Kilka lat temu byłam w delegacji we Włoszech. Organizatorzy pokazywali nam, dziennikarzom ze Wschodu, nowoczesny zakład przetwórstwa mięsnego. Nigdy nie zapomnę przygnębiającego wrażenia, jakie zrobiło na nas to miejsce. Pracownicy przy taśmach z fragmentami zwierzęcych ciał byli bladzi i apatyczni, niechętnie odpowiadali na nasze pytania. Czuliśmy się jak w grobie. Przez wiele godzin po tej wizycie nie mogliśmy dojść do siebie. A jednak wieczorem na bankiecie niemal wszyscy jedliśmy szynkę parmeńską…
– Tak objawia się owo rozszczepienie, o którym mówiłem wcześniej. Gdy w okolicach trzydziestki zacząłem robić wewnętrzne i zewnętrzne porządki w swoim życiu i m.in. zdecydowałem się na wegetarianizm, bardzo pomógł mi tekst, na który natknąłem się w książce Phiiipa Kapleau „Ochraniać wszelkie życie”: „Od setek tysięcy lat z mięsa duszonego w garnku sączy się wywar żalu i nienawiści, którym tak trudno jest położyć kres. Jeśli chcesz wiedzieć, skąd biorą się na świecie nieszczęścia wojen, wsłuchaj się w rozpaczliwy krzyk dochodzšcy z rzeźni o północy”. Ktoś mógłby zapytać, jaki jest związek między jedzeniem mięsa a wojną. Myślę, że bardzo wyraźny. Po to, by móc brać udział w szaleństwie wojny i zabijać ludzi, najpierw musimy się wewnętrznie rozszczepić. Tak jak dzielimy zwierzęta na te do kochania i te do zabijania, tak samo musimy podzielić ludzi na tych, których kochamy, i na tych znienawidzonych, których można, a nawet trzeba zabić. Wojna jest tragicznym wyrazem ludzkiego rozszczepienia, którego prototypem może być nasze dziecięce doświadczenie z kurczaczkiem do głaskania i kurczaczkiem do jedzenia
– Chcesz powiedzieć, że jedząc zwierzęta, włączamy się w obieg zabijania, przykładamy rękę do wojen?
-Na ogół nieświadomie, ale tak. Świat jest całością, w której każde zdarzenie nieuchronnie pociąga za sobą następne. A my, ludzie pozostajemy w nieustannym stanie wojny ze światem przyrody. W bezlitosny, bezwzględny sposób, na skalę przemysłową eksterminujemy niewyobrażalne ilości zwierząt, fundując im swoiste obozy koncentracyjne i komory śmierci.
– Gdyby ściany rzeźni były ze szkła, nikt nie jadłby mięsa – powtarza Paul McCartney. Relacje tych, którzy widzieli, jak zabijane są zwierzęta, to horror. „Widziałam świnie niezdolne do chodzenia i stania na własnych nogach, zaciągane siłą do rzeźni; okaleczone zwierzęta, które wlokły za sobš własne wnętrzności” – pisze w książce „Milcząca Arka” Juliet Gellatley, angielska działaczka wegetariańska. Zdarza się, że żywe zwierzęta są obdzierane ze skóry…
-Niestety, to straszliwe cierpienie zwierząt staje się integralnym składnikiem kawałka mięsa lądującym na naszym talerzu. Mięso zwierząt rzeźnych zawiera w sobie nie tylko ogromną ilość adrenaliny, ale także innych toksycznych substancji związanych z ogromnym stresem, jaki przeżywają one na etapie hodowli, w transporcie i w ubojni, jak to się teraz elegancko mówi. Zawiera też środki chemiczne, którymi karmione są zwierzęta, takie jak powodujące szybszy przyrost masy anaboliki i antybiotyki stosowane profilaktycznie przeciw epidemiom zwierzęcym
-Jak to na nas wpływa? Stajemy się bardziej agresywni?
-To też, ale przede wszystkim mniej zdrowi. Gdy 30 lat temu przestałem jeść mięso, poczułem wyraźną zmianę. Stałem się bardziej wrażliwy, cierpliwy, rozumiejący. Nie bez powodu wszystkie tradycje religijne ustosunkowują się jakoś do sprawy mięsa i we wszystkich pojawia się wyraźna sugestia, że niejedzenie mięsa może być pomocne w realizowaniu naszych religijnych, duchowych aspiracji. Także chrześcijaństwo postuluje, żeby przynajmniej raz w tygodniu wyrzekać się mięsa. Po co ten post? Bynajmniej nie po to, aby jak wielu sądzi umartwiać się, lecz po to, aby o siebie zadbać i oczyścić nieco ciało i umysł. Buddyzm idzie dalej i postuluje niezabijanie wszędzie tam, gdzie człowiek może się bez zabijania wyżywić. W hatha-jodze nie sposób przejść bardziej wymagających assanów gdy umysł zatruty jest agresją, a ciało zakwaszone mięsem
– Ale mięso daje poczucie bezpieczeństwa, sytości, ponieważ długo leży w żołądku.
-Przede wszystkim daje iluzoryczne poczucie mocy, siły, panowania nad innymi, bycia kimś szczególnym. Na prymitywnym, atawistycznym poziomie karmi ludzką arogancję, iluzję bycia panami tego świata, którym wolno wszystko zabijać i zjadać
– A co z naszym chrześcijańskim przesłaniem: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”? Na autorytet Pisma świętego powołuje się wielu z nas, przekonanych, że zwierzęta są jednak do jedzenia.
-To ulubione, ogólnoplanetarne alibi dla ludzkiego rozszczepionego i zaniepokojonego sumienia. Myślę, że są dwa sposoby rozumienia tego, co znaczy czynić sobie coś lub kogoś poddanym. Pierwszy najbardziej powszechny – charakteryzuje się wspomnianą arogancją pana czyniącego z ziemi i ze wszystkiego, co ona rodzi, niewolnika i poprawiającego sobie w ten sposób kiepskie w istocie samopoczucie. Bo im mniej mamy szacunku dla siebie, tym bardziej pragniemy zdominować innych, tym bardziej potrzebujemy ofiar i poddanych. Źródłem arogancji zawsze jest strach, nieczyste sumienie i utrata szacunku do siebie samego. Ale jest też inne rozumienie słów „czynić sobie poddaną”, które wiąże się z odpowiedzialnością i miłością. Jako ludzie obdarzeni jesteśmy inteligencją i samoświadomością. Mamy możliwość uświadamiania sobie własnych wyborów, a także trudnych pytań dotyczących sensu istnienia. Dzięki temu w znacznej mierze losy ziemi, losy przyrody zależą od nas. Mamy władzę. Ale z władzą nieodzownie wiąże się odpowiedzialność. Jeżeli nie przestaniemy schlebiać naszym słabościom i przyzwyczajeniom, naszej chciwości i arogancji, zaszkodzimy światu, za który jesteśmy odpowiedzialni. Zaszkodzimy również sobie, bowiem jesteśmy nieodrodnymi dziećmi tej ziemi i bez niej nie przeżyjemy ani chwili. Tymczasem gigantyczna produkcja mięsa wpływa fatalnie na środowisko. Ogromne połacie lasów tropikalnych zamieniamy w pastwiska. Nie mamy już prawie czym oddychać, ale okazuje się, że potrzeba mięsa jest dla nas ważniejsza niż powietrze. Odchody zwierząt hodowlanych zatruwają wody gruntowe i wydzielają ogromne ilości metanu przyczyniają się do powiększania dziury ozonowej, co sprawia, że dobroczynne dotychczas słońce staje się coraz bardziej niebezpieczne. Udowodniono także, że choroby cywilizacyjne zwišzane są m.in. ze zbyt dużą ilością mięsa w naszej diecie. Takie są niektóre tylko konsekwencje czynienia sobie ziemi poddaną w sposób arogancki i nieodpowiedzialny.
Punktem wyjścia dla budowania zasadniczo innej relacji pomiędzy ludźmi i ziemią może być uświadomienie sobie tego, że „czynienie sobie kogoś lub czegoś poddanym” w istocie wiąże się z miłością. Może najbardziej z miłościšą rodzica do dziecka, które jest mu „poddane”, a więc zależne od niego w ogromnym stopniu, z czym wiąże się ogromna rodzicielska odpowiedzialność za dziecko. Tak czy owak poddać się, oddać, podzielić sobą, zaufać w pełni drugiej osobie możemy tylko wtedy, gdy jesteśmy z nią w prawdziwej relacji miłosnej, opartej na zaufaniu, szacunku, wzajemnej trosce o siebie i odpowiedzialności. W takim związku nie ma miejsca na zabijanie eksploatację, zniewolenie i wymuszanie ofiar. Tak właśnie powinna wyglądać nasza relacja z ziemią, przyrodą. Czas najwyższy więc, abyśmy na nowo odpowiedzieli sobie na pytanie, co to znaczy „czynić sobie ziemię poddaną” i jak to powinniśmy robić. Byłoby to dla nas łatwiejsze, gdyby okazało się, że ktoś kiedyś pomylił się w tłumaczeniu i że tak naprawdę mamy sobie czynić ziemię oddaną, a nie poddaną.
– Gdybyśmy nie zabijali, nie bylibyśmy w stanie przeżyć twierdzą ci, którzy jedzą zwierzęta. W końcu rośliny też czują.
-To kolejne fałszywe alibi tych z nas, którzy są przywiązani do mięsa. Nie wykluczam, że rośliny czują, ale na pewno znacznie mniej niż zwierzęta. Wystarczy spojrzeć zwierzęciu w oczy, posłuchać jego głosu, żeby dojrzeć nasze wyraźne z nimi pokrewieństwo w sposobie doświadczania radości i trudów życia. Dlatego przecież potrafimy nawiązywać ze zwierzętami tak silne więzi emocjonalne. Z roślinami tak nie jest. Pójdźmy do sadu, zerwijmy jabłko i poczujmy, jak przeżywamy ten rodzaj „zabijania”. A później własnoręcznie zabijmy kaczkę albo świnię. Wtedy zdamy sobie sprawę, na czym polega różnica. Nawet zabicie zwierzęcia tak niepozornego i odległego od nas gatunkowo jak żaba jest bardzo bolesnym przeżyciem, jeśli uczynimy to z pełną świadomością. Gdy studiowałem, na zajęciach z fizjologii dostaliśmy polecenie, aby każdy zabił sobie żabę, a potem wypreparował jej serce. Okazało się, ku mojemu własnemu zaskoczeniu,że trzymanie w ręku skazanej na śmierć żaby i przecinanie rdzenia kręgowego, a potem wyraziste odczucie jej wyprężającego się w śmiertelnym skurczu ciała było bardzo trudne i bolesne. Na koniec okazało się, że serce tej żaby odłączone od wszystkiego, zanurzone w fizjologicznym płynie biło jeszcze pół godziny. Byłem poruszony czystością, niewinnością tego bijącego nie wiadomo dlaczego serca. Nigdy nie czułem czegoś podobnego, zrywając jabłko ani wyrywajšc rzodkiewkę. Odpowiadamy za to, czego jesteśmy świadomi. Zabijając zwierzęta, jesteśmy świadomi zabijania to fakt, któremu nie sposób zaprzeczyć. Jednak siła naszych przyzwyczajeń jest ogromna, więc usprawiedliwiamy ja
– Twierdzimy wręcz, że bez mięsa nie da się żyć, że to grozi poważnymi zdrowotnymi powikłaniami.
– Znam 30-letnich ludzi, którzy nigdy w życiu nie mieli w ustach mięsa i mają się znakomicie. Ich matki też nie jadły mięsa, będąc w ciąży czy w czasie karmienia. W polskich rodzinach buddyjskich to zwyczajne. To raczej jedzenie zwierząt jest zagrożeniem dla ludzkiego zdrowia. I ta prawda coraz bardziej się przebija do powszechnej świadomości. Nawet w niektórych gabinetach lekarskich w Polsce można zobaczyć plakaty z piramidš zdrowia, która pokazuje, jak minimalnych ilości mięsa potrzebujemy do życia. Mięso stanowi sam czubek tej piramidy, trzy procent całej naszej diety. Piramidę firmuje Światowa Organizacja Zdrowia. Zasadniczym składnikiem zdrowej diety są zboża, rośliny strączkowe, warzywa i owoce. Ale istnieje ogromny nacisk lobby mięsnego w tę dziedzinę przemysłu zaangażowane sš ogromne pieniądze. Lekarze i instytuty naukowe produkują więc od dziesięcioleci dowody i informacje mające uzasadniać konieczność jedzenia mięsa. Wszystko to wygląda na rozpaczliwą próbę podtrzymania koniunktury i uspokajania sumień konsumentów.
– W Polsce 100 tysięcy ludzi deklaruje niejedzenie mięsa. To dużo czy mało? Według mnie mało, zważywszy na to, jak wiele już wiemy o tym, że jedzenie przyjaciół (Bernard Shaw twierdził, że zwierzęta są naszymi przyjaciółmi, a on nie jada przyjaciół) nie wychodzi nam na zdrowie. Dla wielu z nas jednak ciągle niejedzenie zwierząt byłoby wyrzeczeniem ponad możliwości, strasznym bólem, karą.
– Na spotkaniach z czytelnikami moich książek często słyszę, jakim to wielkim jestem ascetą, bo wyrzekam się jedzenia mięsa. Mówię wtedy, że jest to komplement niezasłużony, że wręcz przeciwnie jestem sybarytą. Nie jedząc mięsa, robię sobie dobrze. Nie czuję żadnego braku. Gdy nasz związek z ziemią, ze zwierzętami jest związkiem miłosnym, wtedy nie jest to żadne wyrzeczenie, lecz najbardziej naturalna rzecz pod słońcem W końcu kto przy zdrowych zmysłach chciałby zjeść swoje dziecko, kochanka lub kochankę? Tak mówi większość osób, które zdecydowały się nie jeść mięsa. Poprawia im się jakość życia, czują się zdrowsze, bardziej w zgodzie ze sobą. Mają spokojne sumienie, bo ich stół nie jest już stołem krwawej i niepotrzebnej ofiary. W dodatku otwiera się bezmiar możliwości dogadzania własnemu podniebieniu. Ludzie nawykli do mięsa są przekonani, że przyrządzenie posiłku z czegoś innego niż mięso jest sprawš skomplikowaną. Wszystko wydaje się tylko dodatkiem do mięsa. Gdy odstawimy mięso, okazuje się, że owe dodatki same w sobie są czymś wspaniałym. Nabierają nieoczekiwanych kolorów i smaków.
– Na świecie rocznie zabija się niewyobrażalną liczbę zwierząt – 24 miliardy. Czy możesz podać jeden powód, dla którego jest to uzasadnione?
-W pewnych sytuacjach jedzenie zwierząt jest uzasadnione. Indianie amerykańscy, którzy nie potrafili albo nie mogli wyżywić się inaczej, jedli mięso zwierząt. Podobnie Tybetańczycy, mieszkańcy buddyjskiego kraju położonego tak wysoko, że nic oprócz trawy nie da się wyhodować, żywią się mięsem i przetworami zwierzęcymi. Przed każdym posiłkiem wypowiadają jednak taką mniej więcej intencję „Ten pokarm powstał dzięki pracy niezliczonych istot. Pamiętajmy o ich trudzie. Tak wiele mamy skaleń. Tak wiele popełniamy błędów. Tak słaby jest nasz wysiłek. Czy zasłużyliśmy na ten dar? Obżarstwo pochodzi z chciwości, bšdźmy powściągliwi. Ten dar podtrzymuje nasze życie, bądźmy wdzięczni. Przyjmujemy ten pokarm, aby osiągnąć drogę Buddy”. Osiągnąć drogę Buddy, czyli nie zmarnować życia, dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Ci ludzie, jedząc mięso, mają świadomość tego, jakš ofiarę przyjmują. Wiedzą, że jest to ofiara życia. Ofiara dokonana przez istoty czujące, zdolne do przeżywania cierpienia i przywiązane do życia. To zobowišzuje. W naszej kulturze wygląda to zupełnie inaczej. Widząc kotlet na talerzu, nie przeżywamy poczucia bycia obdarowanymi tak hojnie ani zobowiązania, które z tego wynika. Nie umieramy z głodu i moglibyśmy spokojnie wyżywić się inaczej. Ale jemy ciało zabitego zwierzęcia dla kaprysu i z przyzwyczajenia. Smakuje nam, to jemy. A jak nie, to wyrzucamy do śmieci. Jesteśmy rozpaskudzeni nadmiarem wszystkiego, również żywności. Jemy byle jak, czytając gazetę, oglądając telewizję. Straciliśmy kontakt z rzeczywistością, przestaliśmy rozumieć, czym jest jedzenie, a szczególnie jedzenie mięsa. Zapomnieliśmy, jak wielka ofiara się z tym wiąże.
ZWIERCIADŁO 10/2002
Tagi: empatia , joanna balaklejewska , nie zabijaj zwierzat , surowa dieta , weganizm , witarianizm , Wojciech Eichelberger , zwierzeta sa do kochania
bardzo mądry wywiad i
coś nacisnęłam i się już ukazało, cd, ciekawe ile czytelniczek Zwierciadła zmieniło swój styl odżywiania ?
Niesamowicie ciekawa postac, warto zaznajomic sie z jego felietonami 🙂 Mam nadzieje, ze wiele czytelniczek i czytelnikow Zwierciadla uswiadomia sobie czym jest jedzenie miesa..
świetny artykuł ,gdyby było więcej takich ludzi nie musiałabym ze swoich podatków płacić na leczenie chorób wywołanych złą dietą
Dokładnie, oby więcej takich ludzi. Trzeba szerzyć wiedzę na temat jedzenia mięsa i jaki to ma wpływ na nasze zdrowie.
Great – I should definitely pronounce, impressed with your web site. I had no trouble navigating through all tabs as well as related information ended up being truly easy to do to access. I recently found what I hoped for before you know it in the least. Reasonably unusual. Is likely to appreciate it for those who add forums or something, web site theme . a tones way for your client to communicate. Nice task.
Jak czlowiek od zalania dziejow zywi sie miesem a dodatkiem stanowia rosliny to co ty teraz za tezy wymyslasz skoro historii nie przeskoczysz 🙂
Bartosz od zarania dziejow sa wojny, gwalty i niewolnictwo :(…Najwyzszy czas abysmy cos zmienili a kto moze to zrobic jak nie My ludzie. Dzisiaj juz nie musisz polowac aby przezyc. Pozdrawiam Cie
I simply want to mention I am just all new to weblog and definitely savored you’re blog. More than likely I’m going to bookmark your website . You amazingly come with really good posts. Appreciate it for sharing with us your web page.
Dziękuję za ten wywiad, dla mnie to jeszcze jeden silny „impuls” i jednocześnie potwierdzenie słuszności odrzucenia mięsa w swojej diecie. Żałuję tylko, że dojrzałem do tego tak późno, jutro są moje 57 urodziny…
Dziękuję!
Mirku bardzo sie ciesze, ze podjales tak wspaniala decyzje. Skladam najlepsze zyczenia. Spoznione, ale szczere : Duzo zdrowia, radosci i usmiechu na kazdy dzien <3
Jak jadłam mięso ,coś tam we mnie nie zgadzło sie z tym ale racjonalny umysł wyciągał tradycję , konieczności wszelakie , nie czułam się z tym żle.
Dziś ,kiedy od lat nie jem mięsa ,patrzac na okrucieńtwo – dusi mnie , płaczę ,krzyczy coś we mnie.Jest mi ciężko.Złapałam wrażliwość :)Jesten człowiekiem czującym .Jestem dumna z siebie.
malgorzata a ja jestem dumna z Ciebie <3
Mądre spojrzenie na ludzką hipokryzję, czego tylko nie wymyślamy dla usprawiedliwienia swojego rozdmuchanego egoizmu, braku umiaru…
Ludzie ze wszystkiego nauczyli sie tlumaczyc, usprawiedliwiac swoje czyny. Dla nich kawalek schabowego to nie zwierzak.
Skąd się tacy ludzie biorą, jak autor tego wpisu? Full LOL
Hmm, kiedyś też byłam wegetarianką i wydawało mi się jak to ja dużo robię dla zwierząt. Nie, absolutnie nie czułam, że się poświęcam. Tylko tak jak i autor miałam przekonanie, że nie jestem hipokrytką. Zajadałam się po kokardę serami, zapijałam jogurtami i twierdziłam przy tym, że robię to, bo kocham zwierzęta i chcę by cierpiały. Teraz żałuję, że tak późno dotarło do mnie, że „produkcja’ nabiału wiąże się z dokładnie takim samym cierpieniem tych niewinnych istot i zrozumiałam, że byłam właśnie hipokrytką jeszcze gorszego gatunku:( To jest dopiero rozdwojenie jaźni. Mięsożerca je mięso z nieświadomości, a czasem nawet ma jakąś tam świadomość, a brak mu tylko empatii. Wegetarianie jednak mają jakąś tam świadomość, więc wychodzi na to, że ….empatii tylko brakuje:(
Dziekuje Alicjo za ten komentarz <3
widzę, że tak jak Pepsi, za szybko coś nacisnęłam –
*bo kocham zwierzęta i nie!! chcę by cierpiały –
Zgadzam się z Alicją, wegetarianizm to dopiero połowa sukcesu. Przykładowo: aby powstało mleko (z którego robi się te wszystkie sery, śmietany, jogurty) trzeba zapłodnić krowę, dokładniej zgwałcić ją, krowa zachodzi w ciąże, rodzi cielaka, cielak idzie na rzeź, krowa jest sztucznie dojona z substancji która była przeznaczona dla jej dziecka, dojona brutalnie, co skutkuje zapaleniami wymion, i tak w kółko, a kiedy krowa jest już zbyt wykończona/stara idzie na rzeź, na gorsze mięso którym karmi się np. psy, koty… czy ktoś kiedyś widział żeby pies upolował sobie krowę? albo świnię?? podsumowując, nie da się inaczej wyprodukować nabiału które jest stałym elementem wegetarianizmu. Polecam przejść na jasną stronę mocy=> weganizm 🙂
Zuza ciesze sie, ze jest nas coraz wiecej, ze coraz wiecej ludzi przechodzi na dobra strone mocy 😉 Usciski!
Mam 20 lat nie jem mięsa już od ponad 2 miesięcy i jestem dumna ze swojego wyboru tym bardziej po przeczytaniu tego artykułu 🙂 Na początku swojej diety bałam się , że wpłynie ona jakoś źle na moje samopoczucie [bo tak usilnie wmawiała mi mama] . Nigdy nie czułam się lepiej , dieta bezmięsna mnie ożywiła , nie czuje się już taka ociężała i mam spokojne sumienie. Uważam , że zabijanie zwierząt na potrzeby ludzi jest brutalne i nie powinno się tak robić
Jedzenie miesa to przyzwyczajenie. Nie ma co dziwic sie rodzicom, ze martwia sie o nas. Na szczescie teraz dostep do wiedzy, artykulow, ksiazek jest wspanialy, wiec mozna uspokoic sumienie tych, ktorych sie kocha 🙂
Kiesy ja przechodziłem na wegetarianizm robiłem to z powódek zdrowotnych. Nie byłem chory, ale zaczęło mi iść na masę, tylko nie mięśniową, ale tłuszczową:)
Z czasem przeszedłem na witarianizm, a współczucie dla zwierząt rozwijało się wraz ze mną. Kult jedzenia mięsa i moje wykształcenie zawodowe nie dopuszczało do mnie myśli o nie jedzeniu zwierząt tzw rzeźnych, no bo po to one są hodowane. Dopiero jak ciało i umysł się oczyścił ujrzałem to wielkie cierpienie i tak jak zakładałem przechodząc na wegetarianizm, że czasem sobie coś skubnę, tak na dzień dzisiejszy nie ma takiej możliwości żebym zjadł trupa zwierzęcego (sorki za nazywanie spraw po imieniu). Robię czasem małe odstępy od witarianizmu, ale mięso już nigdy nie zagości w moim jadłospisie!!!
BLESS 4 ALL!!!
artykuł ten był napisany w 2002 roku., teraz mamy 2018 rok i lista zwierząt mordowanych wzrosła jeszcze raz tyle o ile nie wiecej, To tragedia która zaprowadzi ludzkość donikąd.
Niestety zwierzeta sa mordowane na potege, na futra, na skory.
Jednak podrozujac po swiecie widze jak swiadomosc ludzka sie powoli zmienia I jest duzo weganskich czy witarianskich retauracji.
Jest swiatelko w tunelu, ze bedze lepiej.
Pozdrawiam pieknie. 🙂